Not logged in | Log in | Sign Up
Dwuprzegubowe autobusy są lepsze od tramwajów. Jeśli jeszcze tego nie wiesz to poczytaj komentarze na phototrans.eu :P
Bo są lepsze. Kosztują dużo mniej, pojemność pasażerska bardzo dobra, nie potrzeba torowiska, łatwo zmienić trasę. No i nie wykolejają się.
Ktoś kto wymyślił odpowiednik Aachen jako Akwizgran powinien zinąć
Mooże jednak już ją znam i nadal twierdze, że stosowanie jakichkolwiek zamienników czy innych nazw (np. historycznych) niż obowiązujące jest conajmniej dziwne bo trudno nazwać Gdynię Gdingen, Bonn - Bonna czy Sopot - Zoppot.
Hehe i oczywiście nie ma merytorycznej dyskusji bo tramwaje są idealne i mają same zalety
Przecież już prowadziłeś dyskusję pod zdjęciem poznańskiego Combino, po co to powtarzać drugi raz?
@JP - Nie ma dyskusji i jej nie będzie. Nikt z nas nie jest wystarczającym specjalistą w tej dziedzinie, więc jak zwykle skończyłoby się na osobistych preferencjach. Ty jesteś tej wiedzy dość blisko, życzyłbym sobie jednak, żebyś w przyszłości nie stał się terminatorem tramwajów w Polsce :P
@Maciej Skuza - przykłady bez sensu, bo Gdynia leży w Polsce, więc chyba nic dziwnego, że nazywamy ją po polsku Gdynią. Natomiast Niemcy jak najbardziej używają nazw Breslau czy Stettin; Gdingen może rzadziej bo to w sumie młode miasto które tylko przez krótki czas okupacji "należało" do Niemiec, i to w dodatku jako Gotenhafen. No ale cóż, za 30 lat pewnie się tu dowiem, że powinien zginąć ten kto wymyślił nazwę "Lwów" dla ukraińskiego miasta Lwiw, a nazwę stacji metra w Warszawie należy zmienić na Dworzec Vilniaus...
@JP: - a gdzie są Twoje merytoryczne argumenty? Wymieniłeś kilka wygodnych zalet autobusów, zupełnie pomijając parametry zdecydowanie korzystniejsze dla tramwajów (zdolność przewozowa, prędkość komunikacyjna, funkcja miastotwórcza, kwestie energetyczne). Gdzie sa jakieś konkretne liczby, analizy, przykłady? Oczywiście, tramwaje nie mają sensu w miastach poniżej określonej populacji, w innych określonych, specyficznych warunkach też nie stanowią opcji zdecydowanie lepszej - ale to wszystko jest oparte na dokładnych analizach uwzględniajacych całą masę parametrów, a nie tylko rzucaniu wyrwanymi z konktekstu hasłami i pomijaniu faktów niekorzystnych.
@Jarosz. Pozostaje przy swoim, używanie nazwy miasta, która przez przeniesienie na jakikolwiek język (z pominięciem szlaczków ze wschodu) w niczym nie przypominającej oryginalnej nazwy jest bezsensowne. Tak jak jesteś w stanie dojść w ciągu ułamka sekundy, że Lwiw do Lwów, Colonia to Kolonia, Vilnius to Wilno z kolei Akwizgran z Aachen już niekoniecznie (nie mówię tutaj konkretnie o Tobie. Co do przegubów zamiast tramwajów: Wydaje mi się, że jeden z większych nonsensów. Aachen jest prawie 300.000 miastem, w którym znajduję się wiele uniwerków i politechnik można by powiedzieć miasto studentów. I według mnie tam aż się prosi o linię tramwajową, która nie tylko zapewniła by sprawną komunikację ale także wprowadziła trochę porządku do miasta bo jak wspomniano w opisie tamtejsze linie są tak poplątane, że szkoda gadać
Twoja pierwotna wypowiedź brzmiała, jakby ktoś siedział i wymyślał te nazwy, na złośc tworząc dziwolągi. To prawda, że niektóre polskie wersje mogą być niepraktyczne, bo brzmią inaczej niż obecnie stosowane nazwy oficjalne. Myślę, jednak że to wszystko jest przede wszystkim kwestią popularności i przyzywczajeń. Dlaczego np. nikt nie domaga się stosowania oryginalnych nazwa państw? Dojść, że France to Francja a Portugal to Portugalia można łatwo, ale co z Włochami, Niemcami, Węgrami itd? Czemu mówimy "niemiecki autobus" a nie "deutschlandski"? Ano dlatego, że jako-takie pojęcie o państwach Europy mamy już we wczesnych latach życia i jestesmy od dziecka przyzwyczajeni, że Deutschland po polsku to Niemcy. to samo z używaniem popularnych nazw miast, jak Paryż, Londyn czy Bruksela, o których można usłyszeć w co drugim serwisie informacyjnym. Ale już Akwizgran, choć był tysiąc lat temu stolicą cywilizowanej Europy, dziś jest tylko jednym z setek miast średniej wielkości, nie wyrózniającym się niczym specjalnym, więć może kłuć w oczy.
Oczywiście osobną kwestią są drogowskazy czy rozkłady jazdy - tu jestem w 100% zwolennikiem używania nazw w obecnym języku urzędowym danego państwa, czy też oznaczeń międzynarodowych poszczególnych państw. Nie należy jednak pozbywać się bogactwa języka i własnej tożsamości kulturowej, tylko dlatego, że z jakichś względów polskie nazwy brzmią inaczej niż obecna nazwa. Śmieszy mnie np. działalnośc "komisji ds. nazw geograficznych poza granicami RP", której głównym celem jest walka z "rosyjskimi naleciałościami" - jeśli w języku przez kilkadziesiąt lat przyjął się Phenian, to urzędowe zastępowanie tego Pjongjangiem przypomina jakiś odgórny komunistyczny nakaz świętowania "nowej świeckiej tradycji" (na szczęście komisja ta ma znacznie mniejszy wpływ na zmuszanie obywateli do robienia czegoś, niż PRLowska dyktatura). Dodam też, że stosowanie polskich nazw w języku codziennym ma względy praktyczne - łatwiej się je odmiania, nie popełnia się błedów wynikających z nieznajomości zasad fonetycznych obecego języka.
"Niegdyś Akwizgran cieszył się wielką (ponad 181km torów) międzynarodową siecią tramwajową" Doką jeździli przez granicę?
Vaals, Locht w Holandii i Altenberg (Kelmis), Eupen, Raeren w Belgii.